Przez lat wiele przypisywałam sobie bycie kotem-samotnikiem. Po ostatnich trzech dniach, wiem że jednak potrzebuję tego stada baranów, z którym mogłabym iść. Może nie przez cały czas – to wbrew samej sobie. Ale co jakiś czas potrzebuję zapachu runa i odgłosu racic.

Tak w tej mojej weekendowej samotności głównym dźwiękowcem była jedna z telewizji muzycznych. Bardzo brakuje mi „Listy przebojów Marka Niedźwieckiego”. Normalnej muzyki. Nie żadnej sieczki. Dobrego, starego rocka.

Bananowe naleśniki nie wyszły. A mieszkanie nabiera kształtów.