Czerwiec 2007


Wojciech Cejrowski. Nie lubię go. Ale jak on potrafi opowiadać o krajach, o których mogę jedynie czytać… Z głośników ojcowego samochodu snuje się afrykańska salsa. Dookoła korek. Jakby go tutaj ominąć? „Tędy.” „W prawo.” „No co? Przecież rzadko tędy jeździmy” Ominięty sznur tirów na Bałtyckiej. Salsa nadal sączy się, opływa wnętrze samochodu.

Ja: Nie trafia do mnie ta muzyka. Nie potrafię jej wyczuć.

Mama: Bo przy niej może trzeba wolniej żyć.

Ja: Mhmm… Coś w tym musi być… Leżeć w hamaku i jeść figi. I wtedy można jej słuchać.

Czy tylko mi się wydaje, że żyjemy za szybko?

Z okazji rozpoczętych wakacji, życzę wszystkim hamaku, fig i afrykańskiej salsy o Izydorze i strusim jaju.

Ona narysowała siebie i wysłała Jemu.

Ona:
i jak sie sciaga? 😀
On:
69%
Ona:
mhrooook 😀
On:
raczej seeeeeks ;p
Ona:
no w sumie…. The 69 Eyes to mhroook i seeeeks xD
On:
i ciasteczka?
Ona:
blood, sex & magic babe 😀
czemu ciasteczka? O___o
On:
no bo…no bo… come to the dark side, we have cookies? <panda>
Ona:
xD

Jak można być zmęczonym robieniem czegoś co sprawia, że życie jest radośniejsze? Dziwne, prawda? A jednak. Chociaż to trochę hipokryzja. Ponieważ to co mnie męczy to robienie zdjęć. A jednak!… Dzisiaj wyszłam na taras i bawiłam się lustrzanką. A może mnie po prostu męczy brak entuzjazmu tłumów 😀

Z powodu braku ładnej pogody i braku natchnienia – sfotografowałam już wszystkie rośliny jakie rosną w ogródku – zaczęłam rysować! Dawno tego nie robiłam. Pierwsze szkice poprowadzone niepewną ręką nadawały się jedynie na makulaturę. Lecz każda kolejna próba wskrzeszenia dawnego quasitalentu dawała coraz lepsze efekty. Mogę powiedzieć, że jestem z nich dumna. W końcu jak na tak długą rozłąkę z kredkami to niezłe efekty na papierze pozostały.

A dlaczego właśnie rysunki na zabicie nudy i braku fotograficznego natchnienia? Przez taką jedną Młodą istotę, która nie potrafiła uwierzyć, że już nie umiem rysować i przekonała mnie bym spróbowała. No i przez pewne skryte marzenia.

Muszę zeskanować dzieła i zamieścić na Deviancie 😀

Witam^^

Co prawda, parę miesięcy blog ma na karku, jednak nie miałam pomysłu na niego. Aż wreszcie natchnięto mnie – przez przypadek i nieumyślnie. Optymistyczny zagajnik pozytywnych myśli i wspomnień. Otwarcie nowego rozdziału.

Zrobiłam globalny przegląd szaf, szafeczek i półek w pokoju. Stare śmieci, niepotrzebnie trzymane przez tyle lat wylądowały w odpowiednich workach do ponownego przetworzenia dla wyspecjalizowanych służ porządku społecznego, niektóre trafią do biedniejszych rodzin – zdatnych do noszenia, acz za małych dla mnie ciuchów przecież wyrzucać nie będę.

Przytrafiły mi się dwie mądre rozmowy w ciągu ostatnich 3 dni. Rozmowy, które porządnie mną wstrząsnęły i obudziły z marazmu. I uświadomiłam sobie coś: w ciągu ostatniego roku nie zrobiłam NIC. Nie wniosłam nic do swojego życia. A raczej nie udoskonaliłam go. Był taki… nijaki.

Dlatego otwieram swoje myśli na ten blog. Bo czuję jak zmieniają się cząsteczki materii dookoła mnie. Jak idą zmiany wraz z huraganowymi wiatrami z Zachodu.