Liście sypią się z drzew. Czas powrotów. Studentów na uczelnie, oczywiście 😉 Jeszcze tłoków w komunikacji nie ma – zaczną się jutro. Szanowny UAM powróci i zatłoczy nasze kochane miasto tysiącami żadnych wiedzy. Chociaż nawet bez nich jest ludnie, kiedy psuje się tramwaj tuż przed ważniejszym rondem 😉

Nadal nie mieszkam na swoim. Ale może już niedługo. Oby jak najwcześniej. Co swoje to swoje.

Jestem debilem, ale to tylko jedna z wielu moich zalet. 3 błędy. O jeden, pieprzony, błąd za dużo. Już wolałabym oblać na tym (kiedyś) ukochanym manewrze. Trzeba być naprawdę debilem, żeby nie zaliczyć testu. Ale cóż… Bywa. Chociaż tak naprawdę nie czuję jakiś emocji w stosunku do tej sytuacji. Się stało i tyle. Trzeba zapłacić ponownie. Przeryć testy dokładnie. I zdać. I nie dać się na łuku. I w mieście. I przeklętym parkowaniu. I diabelnym poczwarom, jakimi są egzaminatorzy. I panie z okienka.

Chyba mam temat pracy licencjackiej.

„Zakazane piosenki” Strachów są mrrr… (bardzo elokwentne, wiem 😉 ) Jak to nazwałam – jest to mieszanka Pidżamy, Kultu i zespołów, których nie znam, ale dwie kochane istoty na pewno znają. Dojrzały i nienajeżony już punk. Tak wg mnie. Ale ja się nie znam, więc trzeba mi wybaczyć 😉

No i singiel Comy, zapowiada bardzo ciekawą płytę 😀

A lista koncertów październikowo-listopadowo-grudniowych jest długa i bogata. I znowu będę musiała dojechać do OdNowy. Ale Toruń mnie lubi. Chyba…

A Londyn był rewelacyjny! 😀 Ale o tym może później. Dziś mi się już nie chce 😉

P.S. Nadal nie boję się latania. Tak jak nigdy się go nie bałam. (dosłownie i wg teorii Eriki Jong) Chociaż start i lądowanie już nie wywołują takiego przyjemnego dreszczyku jak kiedyś (to już nie dotyczy teorii Jong xD)